Pielęgnacja i stylizacja włosów

Moje zainteresowanie kosmetykami i dziedziną beauty zaczęło się do włosomaniactwa. Bardzo dużo czasu poświęcałam włosom i analizowałam każdy produkt, jaki na nie nakładałam. Efekty? Żadne. Bo moja pielęgnacja w tym najbardziej szaleńczym okresie, w ogóle nie miała jakiegokolwiek sensu. Wszystko było takie chaotyczne. Nieprzemyślane. Nijakie. Pomimo tego, że łazienka pękała w kosmetykach do włosów w ich stanie nic się nie poprawiało. Ba, ośmieliłabym się powiedzieć, że było z nimi coraz gorzej.
Dzisiaj chcę przedstawić wam produkty, które obecnie stosuję w swojej pielęgnacji. Z grupy tej wykluczyłam na potrzeby tego postu, szampony.  Dlaczego? Mam ich tyle, że określenie ich chociażby w jednym zdaniu sprawiłoby, że ten post byłby dla was zanudzający. Dlatego też, w niedługim czasie, pojawi się post dotyczący oczyszczania włosów.
Z włosomaniactwa pozostało mi kilka nawyków: mycie włosów metodą kubeczkową, nakładanie masek jako odżywki i olejowanie.

Olejowanie staram się wykonać raz w tygodniu. Szczerze mówiąc już dawno tego nie robiłam. Ale idzie wiosna - słońce motywuje nas do działania, organizm staje się żywszy to i pielęgnacja wróci na właściwe tory.
Zazwyczaj na włosy nakładam olej kokosowy. Staram się, żeby nie był to sam kokos, gdyż w takiej postaci moje włosy go nie tolerują. Bardzo dobrze spisuje się u mnie mieszanka Vatika. Jest to połączenie oleju kokosowego z henną, amlą, cytryną i sześcioma innymi ziołami. Pachnie bardzo przyjemnie - cytrusowo. Zapach nie utrzymuje się na włosach. Plusem tego oleju jest to, że nie pozostawia dziwnych olejowych plam na włosach.
Olejek Sesa stosuję od święta. Zazwyczaj przed jakimiś większymi wyjściami.Legenda głosi, że receptura ego olejku pochodzi ze staroajurwedyjskich pism. W skład tego olejku wchodzi osiemnaście bogatych w składniki odżywcze ziół, pięć olejków i mleko. Olejek ten powstrzymuje wypadanie włosów, sprawia że włosy są przeraźliwie (!) lśniące. Po zastosowaniu tego produktu na głowie macie przepiękną taflę lustra, a nie szare i matowe włosy. Minusem tego olejku jest cena, dlatego nie stosuję go regularnie. Ale z pewnością jest to sekret Hindusek na ich przepiękne włosy.
Nowością w mojej włosowej kosmetyczce jest produkt Avon - serum na przesuszone końcówki "Superblask" z technologią inspirowaną siłą diamentów. Produkt jest wydajny. Niestety pachnie bardzo alkoholowo. Niestety na butelce nie ma składu, znajdował się zapewne na pudełku, które wyrzuciłam. Podjerzewam jednak, że alkohol jest już na pierwszym miejscu. Jak na razie nie wpłynęło to jakoś przesuszająco na stan końców. Nie używam go jednak dzień w dzień. Efekty? Końcówki są wygładzone. I tyle.
W walce o nierozdwojone końcówki sięgam po jeszcze dwa preparaty. Krem do rąk i wspominamy kilka postów wcześniej olejek scalający włosy.
Nakładanie kremu do rąk na końce włosów jest metodą tak starą, że zapewne każda babcia wam o tym powie. Ja wybieram krem, który akurat mam pod ręką. Zazwyczaj trochę więcej kremu nakładam na dłonie i resztę, która się nie wchłonęła wcieram we włosy. Powoli wchodzi mi to w nawyk, więc jeśli spotkacie kiedyś dziewczynę, która kremuje dłonie a za chwile miętoli swoje włosy - to ja!
O olejku scalającym włosy wspominałam wam podczas recenzowania całej serii Gliss Kur Fiber Therapy.
Udało mi się, po kilku miesiącach miesiącach, wykończyć maskę z Kallosa. Wersja bananowa sprawdza się u mnie najlepiej. Chociaż muszę przyznać, że kiedy mam maski z Kallosa posiadam w użyciu jeszcze jedną maskę. Bo po pewnym czasie zapach banana staje się tak przytłaczający, że eliminuję go nawet z posiłków. Jednak nie odbiera to tej masce skuteczności w działaniu.
Jestem fanką "Ostrego cięcia". I jak tylko zobaczyłam w Rossmannie serię WS Academy musiałam jakiś produkt mieć. Padło  na maskę, bo jak już wcześniej wspominałam szamponów mam tyle, że mogłabym obdarować nimi całe miasto.
Wybrałam wersję Paczula Wonna. Maska pachnie przepięknie - trochę owocowo, trochę tajemniczo. Ciężko mi określić jej zapach. Ale jest piękny. Jest to odżywka odżywczo-regenerująca z papają, mango, marakują i kreatyną. Po jej zastosowaniu włosy są miękki, lśniące, lejące. Bez problemu się rozczesują. A jeśli jesteście posiadaczkami włosów kręconych czy falowanych, to wierzcie mi, włosy będą się wam tak układać...jakbyśćie dopiero co użyły na nich lokówkę. Myślę, że jak na produkt profesjonalny cena 29 złotych nie jest ceną zabójczą.
W okresie kiedy byłam włosomaniaczką jak ognia unikałam tych urządzeń. A właściwie urządzenia, tylko dwóch różnych producentów.
Wiecie jak to jest - jak ma się włosy proste to chce się kręcone, jak kręcone to chce się proste. Ja należę do osób, które mają włosy falowane w kierunku do kręconych (zależy od dnia i ich nastoju). Często sięgam po prostownice. Zazwyczaj w weekendy, kiedy nigdzie nie wychodzę i mam czas na eksperymentowanie z włosami: z ich ułożeniem, pielęgnowaniem.
W swoim dorobku mam dwie prostownice. Pierwsza firmy Sencor, już chyba niedostępna w Saturnie, za zabójczą cenę 29 zł. Szczerze mówiąc prostuje ona bardzo dobrze. Wyposażona jest w długi kabel, posiada wkładki do karbowania. Ja ją lubię.
Duga - BaByliss jest mniejsza i droższa. Posiada włącznik/wyłącznik. Wyposażona również w długi kabel. Przez to, że jest mniejsza łatwiej ją operować. Nagrzewa się zdecydowanie szybciej niż Sencor i gdy się śpieszę sięgam właśnie po nią.

PS. W tygodniu powstała blogowa strona na Facebooku - serdecznie zapraszam was do polubienia, gdyż stamtąd najszybciej dowiecie się o nowym poście.
Jestem ciekawa jak wy podchodzicie do tematu pielęgnacji włosów - należycie do grona włosomaniaczek czy staracie się kierować swoją pielęgnacją (i stylizacją) z głową?

25 komentarzy :

  1. krem do rąk miałam ale nie pomyślałam aby używać na końcówki włosów :) maskę kallos uwielbiam :)

    OdpowiedzUsuń
  2. Świetny post:) maski z kallosa ubóstwiam :)

    OdpowiedzUsuń
  3. Ja bardzo rzadko używam prostownicy.

    OdpowiedzUsuń
  4. Ja o włosy nie dbam jakoś szczególnie. Najważniejsze jest to, że wyczułam co one lubią i jakie produkty spisują się najlepiej. Myję je tylko w miarę naturalnymi szamponami (jakieś pokrzywowe, z czarnej rzepy, dziegciowe i jeszcze inne wymysły), spłukuję je zimną wodą, nie stosuję żadnych odżywek (bo zbytnio obciążają moje kudły), a końcówki zabezpieczam czymś z silikonami. Dodatkowo dokładnie czeszę mokre włosy przed pójściem spać, żeby rano nie były poplątane i odgniecione. No i to tyle... :P

    OdpowiedzUsuń
  5. O kurcze! Nigdy nie słyszałam o pielęgnacji końcówek kremem do rąk :D

    OdpowiedzUsuń
  6. Maskę bananową miałam okazję używać. Nie widziałam jakiegoś efektu WOW, ale ładnie pachnie i nie plączą się włosy. :)

    OdpowiedzUsuń
  7. Dla mnie czymś ekstra okazało się olejowanie. Nie wierzyłam w jego moc - a jednak! Obecnie w ogóle staram się włosów nie traktować wysoką temperaturą (ewentualnie, gdy już muszę - stawiam na suszarkę ;))
    Pozdrowionka serdeczne! :)

    OdpowiedzUsuń
  8. Maski Kallos kiedys były super.. dziś mam wrażenie sa cieniem siebie. Tak to czasem bywa.. producent wypuszcza kilka serii bardzo dobrych produktów a później majstruje przy składzie i wychodzi coś przeciętnego.
    Co do pielęgnacji.. ja tam nie jestem żadną maniaczką.. stawiam na naturę i minimalizm. ;)

    OdpowiedzUsuń
  9. Kiedyś byłam totalną włosomaniaczką, ale później trochę mi przeszło. Tzn. nadal dbam o włosy, ale nie mam już tylu kosmetyków. Włosy myję szamponem Babydream (tylko skalp) a na długości myję je maskami z Kallosa. Staram się nie używać pianek, lakierów i nie suszyć włosów jak nie muszę.

    OdpowiedzUsuń
  10. Z wymienionych przez Ciebie produktów miałam tylko sese :)

    OdpowiedzUsuń
  11. Kaloska bananowego lubię, tylko ubolewam nad tym, że zapach utrzymuje się tak krótko :D

    OdpowiedzUsuń
  12. Też jestem ciekawa produktów panów z "Ostrego Cięcia" :D

    OdpowiedzUsuń
  13. Mam szampon bananowy i jak na początku lubiłam ten intensywny zapach banana to z czasem zaczyna być on uciążliwy .

    OdpowiedzUsuń
  14. Tak, właśnie pokremowałam dłonie i kręcę włosy ;))) w sumie nieświadomie lubię kręcić. Maska bananowa jest świetna i też mam wielkie pudło, ale używam gdzieś raz na tydzień więc mnie nie męczy :)

    OdpowiedzUsuń
  15. U mnie jedynym produktem do stylizacji włosów jest prostownica ;)

    OdpowiedzUsuń
  16. uwielbiam maski z kalosa, ale bananowej jeszcze nie miałam ciekawe jak mi spodobałby się zapach :D

    OdpowiedzUsuń
  17. Tak samo miałam z maską kallos. A ogólnie muszę zacząć olejowac i bardziej dbać o końcówki ;) z kremem do rąk też super metoda ;)

    OdpowiedzUsuń
  18. Miałam kilka kosmetyków które przedstawiłaś: bananowego Kallosa, Sesję i Vatikę i wszystkie dobrze się u mnie sprawdzały;) Lubię dbać o włosy i trochę mam tych kosmetyków, ale staram się nie szaleć;p

    OdpowiedzUsuń
  19. Maska "Esencja" bardzo mnie zaciekawiła :) Przejdę się chyba jutro do Rossmanna i ją kupię :)

    OdpowiedzUsuń
  20. Patentu z kremem do rąk na końcówki muszę wypróbować :)

    OdpowiedzUsuń
  21. Ja akurat nie skupiam się za bardzo na włosach, ;) są liche i nic im nie pomaga ;P ale Twój post przeczytałam z zainteresowaniem.
    W ogóle planuję w bliżej nieokreślonej przyszłości wziąć się za olejowanie. ;)

    OdpowiedzUsuń
  22. Bardzo ciekawa gromadka, serię WS Academy z przyjemnością wypróbuję. Jestem bardzo ciekawa jak się te kosmetyki u mnie sprawdzą :)

    OdpowiedzUsuń
  23. Ja zdecydowanie jestem włosomaniaczką i mam na tym punkcie hopla ;)
    Vatikę i Sesę ubóstwiam choć stosuję przede wszystkim na skalp :)
    Maski Kallos zawsze muszą stać u mnie w łazience :) Aktualnie jest to Blueberry i przymierzam się do zakupu właśnie bananowej :) U mnie schodzą one dość szybko, bo włosy myję metodą OMO a przy odżywianiu nie żałuję tych masek na długości :D

    OdpowiedzUsuń

Dziękuję za KAŻDY komentarz.
Proszę pamiętaj jednak, że wraz z pozostawieniem komentarza,zgadzasz się na przetwarzanie danych osobowych, wynika to z rozporządzeniem RODO.

Copyright © 2014 Lifestyle by Miritirllo , Blogger