Adriana Rak BEZMIAR CIERPIENIA [RECENZJA]

Adriana Rak BEZMIAR CIERPIENIA [RECENZJA]



Cześć!
Dzisiaj przychodzę z recenzją książki Adriany Rak Bezmiar cierpienia. Egzemplarz tej powieści mam dzięki uprzejmości Doroty (autorki bloga cośdladuszyidlaciała). Jest to już kolejna książka autorki, wydana pod skrzydłami wydawnictwa WasPos. Dla mnie jest to zupełna nowość - jeśli chodzi o twórczość Pani Rak oraz o książki wydawane przez te wydawnictwo.
Ze strony technicznej, to co rzuciło mi się w oczy i to co lubię w książkach, to rodzaj papieru. Nie przepadam za książkami wydrukowanymi na takich zwykłych, białych kartkach, z których korzystamy w swoich domowych drukarkach. Lubię jak kartki są delikatnie zażółcone, pachnące drukarkom. 

Od wydawnictwa:
Dwudziestojednoletnia Izabela właśnie zakończyła trudny związek, do czego skłoniła ją niewierność ukochanego. Dziewczyna jest załamana, ale z pomocą najbliższych staje na nogi i postanawia opuścić swój malowniczy Gdańsk, by wyjechać do Łeby, gdzie ma zacząć sezonową pracę.

Adam to dwudziestoletni, niezwykle dojrzały, ale też pogubiony chłopak, który z powodu ciężkiej sytuacji życiowej musi podejmować się każdej pracy. Wyjazd do Łeby i opuszczenie swojego dwuletniego synka to dla niego konieczność. Chłopak żyje z dnia na dzień, bo doskonale zdaje sobie sprawę z tego, w jak beznadziejnej sytuacji się znalazł.

Ta dwójka poharatanych przez los młodych ludzi poznaje się przypadkiem w restauracji, w której pracuje Adam. Już od pierwszych chwil nawiązują ze sobą niezwykłą więź, która przetrwa wiele przeciwności losu… Czy jednak przyjaźń wystarczy, by zapobiec temu, co podpowiadają myśli?


Ode mnie:
Bardzo podoba mi się styl pisania Pani Adriany. Pomimo trudnego tematu, czyta się bardzo przyjemnie i szybko. Opisywana historia pochłonęła mnie od pierwszej strony. Ciężko było odłożyć niedokończoną książkę na półkę. Niekiedy wzruszająca, zmuszająca do przemyśleń opowieść poniekąd przedstawiająca życie autorki. Autentyczność sprawia, że obok tej powieści nie można przejść obojętnie. Książka jest wielowymiarowa: z jednej strony lekka (bo jak już wspomniałam, bardzo spodobał mi się styl autorki) a z drugiej ciężka, bo porusza tematy, o których wolimy nie rozmawiać. Bo jest nam łatwiej coś pominąć i udać, że problemu nie ma, niż rzeczywiście się nad problemem pochylić.
Ze strony pedagogicznej (bo jakby nie patrzeć oprócz bycia położną jestem również pedagogiem) bardzo podoba mi się umieszczenie na końcu książki Telefonów Antydepresyjnych. Przeznaczone nie tylko dla osób dorosłych, ale również dla młodzieży.
Czy polecam tę powieść? Tak, bo mam wrażenie, że autorka w swoich powieściach ma do przekazania jakiś głębszy sens. Ma swoją misję. I to się bardzo chwali!

Jestem ciekawa czy znacie twórczość tej autorki?
DENKO [MAJ 2020]

DENKO [MAJ 2020]


Cześć!
Zgodnie z zapowiedzią przychodzę do Ciebie z opinią o zdenkowanych kosmetykach w maju. Nie było ich wiele i tradycyjnie - były to kosmetyki do pielęgnacji ciała. Zdecydowanie wraz z moim powrotem do blogowania, powróciły zakupy "na zapas". 
Mam już kilka nowości, które sukcesywnie będą pokazywać Tobie na Instagramie, a pod koniec czerwca na blogu pojawi się wpis podsumowujący wszystkie zakupy.
Nie przedłużając, zapraszam Cię na kilka słów o zużytych kosmetykach:


O żelu do mycia twarzy Phlov by Anna Lewandowska, wspominałam w poprzednich wpisach. Cytując samą siebie:
Jeśli chodzi o żel (a mam go już na wykończeniu, dlatego powiem o nim troszkę więcej) jest to produkt, z technologią mikropiany. W konsystencji jest dość gęsty, więc czasami ilość produktu dozowana przez pompkę wystarczała mi na umycie twarzy, szyi, dekoltu oraz ramion. Jednak jak to z tą pianą jest? Raz się pienił, raz nie. Wszystko zależało od tego z jaką ilością wody go zmieszałam. Produkt używałam zarówno rano jak i wieczorem i o ile wieczorem nie przeszkadzała mi jego gęstość i lepkość do skóry, to rano potrzebowałam kilku minut więcej do zmycia produktu z twarzy. Nie mogę wypowiedzieć się negatywnie na jego temat, bo nie spowodował na mojej twarzy jakiejś apokalipsy w postaci brzydkiego wysypu czy zapchania. Jako, że na ramionach lubią pojawiać mi się niedoskonałości, przy stosowaniu tego żelu miałam wrażenie, że zmiany delikatnie się wyciszyły. To co przeszkadzało mi w produkcie, to jego zapach. Nie wiem jak jest z pozostałymi kosmetykami od Phlov, bo w internecie można przeczytać wiele opinii wychwalających zapach tych kosmetyków, to mnie nie przekonał. W moim nosie była to mieszanka taniego zapachu cytrusów.  Być może w kosmetykach innej serii zapach jest bardziej przyjazny.


Sephora Collection Oczyszczająca maseczka z glinką
Maseczka w bardzo szybki sposób oczyszcza twarz, pozostawiając ją bardzo gładką i miękką. Przy regularnym stosowaniu można było zaobserwować zminimalizowanie występowania niedoskonałości. Jednak maseczka jest tylko jednym z trybików w mojej pielęgnacji i nie przypisuję tego faktu tylko tej maseczce. Jedyną przeszkodą w tym produkcie może być jej dość ciężki, "błotny" zapach. Dla osób wrażliwych na zapachy - może przeszkadzać. W Internecie można znaleźć opinie, że maska w działaniu przypomina słynną już maskę Glam Glow, jednak kilka razy tańszą. Nie znam się na składach, ale mądrzejsi ode mnie piszą, iż posiada naturalny skład. Osobiście jednak nie wiem czy ją kupię, ponieważ podobne działanie mogę osiągnąć tańszą alternatywą w postaci maseczki.

Embryolisse Lait-Creme Concentre
Krem, który uratował moją skórę. Bardzo lekki w swojej konsystencji. Dla mojej cery mieszanej - idealny. Nie odczuwałam po nim ciężkości ani tłustego filmu. Bardzo szybko się wchłaniał pozostawiając skórę nawilżoną. Genialne działał na niedoskonałości, które goiły się w zastraszającym tempie. Nie dał rady przebarwieniom i plamom, jednak nie tego oczekuję od kremu. Wiem, że wiele osób nie poleca go do cer mieszanych, trądzikowych czy z tendencją do zaskórników, bo zawiera w swoim składzie parafinę. Mi ten składnik nie szkodzi, jednak jeśli ktoś ma złe doświadczenia z tym składnikiem, radzę rozważyć inny krem.
Bardzo podoba mi się opakowanie w formie metalowej tuby. Kojarzy mi się to z takimi aptecznymi kremami. Nie wiem czy wiesz, ale krem ten używany był, w momencie jego powstania, tylko na oddziałach dermatologicznych we Francji. Dopiero po jakimś czasie zagościł w domowych kosmetyczkach.
Jeden z lepszych kosmetyków.

Żel pod prysznic Yope o zapachu bzu i wanilii
Zapach maja i wiosny zamknięty w butelce. Bardzo lubię żele od Yope. Są wydajne i nie powodują dodatkowego przesuszenia mojej skóry. Niestety zapach nie utrzymuje się na skórze. Niemniej, kupiłam już inne wersje zapachowe: rabarbar i mandarynka.

Znasz któryś z kosmetyków?

At the top - na dachu świata

At the top - na dachu świata

Copyright © 2014 Lifestyle by Miritirllo , Blogger