DENKO [MAJ 2020]
Cześć!
Zgodnie z zapowiedzią przychodzę do Ciebie z opinią o zdenkowanych kosmetykach w maju. Nie było ich wiele i tradycyjnie - były to kosmetyki do pielęgnacji ciała. Zdecydowanie wraz z moim powrotem do blogowania, powróciły zakupy "na zapas".
Mam już kilka nowości, które sukcesywnie będą pokazywać Tobie na Instagramie, a pod koniec czerwca na blogu pojawi się wpis podsumowujący wszystkie zakupy.
O żelu do mycia twarzy Phlov by Anna Lewandowska, wspominałam w poprzednich wpisach. Cytując samą siebie:
Jeśli chodzi o żel (a mam go już na wykończeniu, dlatego powiem o nim troszkę więcej) jest to produkt, z technologią mikropiany. W konsystencji jest dość gęsty, więc czasami ilość produktu dozowana przez pompkę wystarczała mi na umycie twarzy, szyi, dekoltu oraz ramion. Jednak jak to z tą pianą jest? Raz się pienił, raz nie. Wszystko zależało od tego z jaką ilością wody go zmieszałam. Produkt używałam zarówno rano jak i wieczorem i o ile wieczorem nie przeszkadzała mi jego gęstość i lepkość do skóry, to rano potrzebowałam kilku minut więcej do zmycia produktu z twarzy. Nie mogę wypowiedzieć się negatywnie na jego temat, bo nie spowodował na mojej twarzy jakiejś apokalipsy w postaci brzydkiego wysypu czy zapchania. Jako, że na ramionach lubią pojawiać mi się niedoskonałości, przy stosowaniu tego żelu miałam wrażenie, że zmiany delikatnie się wyciszyły. To co przeszkadzało mi w produkcie, to jego zapach. Nie wiem jak jest z pozostałymi kosmetykami od Phlov, bo w internecie można przeczytać wiele opinii wychwalających zapach tych kosmetyków, to mnie nie przekonał. W moim nosie była to mieszanka taniego zapachu cytrusów. Być może w kosmetykach innej serii zapach jest bardziej przyjazny.
Sephora Collection Oczyszczająca maseczka z glinką
Maseczka w bardzo szybki sposób oczyszcza twarz, pozostawiając ją bardzo gładką i miękką. Przy regularnym stosowaniu można było zaobserwować zminimalizowanie występowania niedoskonałości. Jednak maseczka jest tylko jednym z trybików w mojej pielęgnacji i nie przypisuję tego faktu tylko tej maseczce. Jedyną przeszkodą w tym produkcie może być jej dość ciężki, "błotny" zapach. Dla osób wrażliwych na zapachy - może przeszkadzać. W Internecie można znaleźć opinie, że maska w działaniu przypomina słynną już maskę Glam Glow, jednak kilka razy tańszą. Nie znam się na składach, ale mądrzejsi ode mnie piszą, iż posiada naturalny skład. Osobiście jednak nie wiem czy ją kupię, ponieważ podobne działanie mogę osiągnąć tańszą alternatywą w postaci maseczki.
Embryolisse Lait-Creme Concentre
Krem, który uratował moją skórę. Bardzo lekki w swojej konsystencji. Dla mojej cery mieszanej - idealny. Nie odczuwałam po nim ciężkości ani tłustego filmu. Bardzo szybko się wchłaniał pozostawiając skórę nawilżoną. Genialne działał na niedoskonałości, które goiły się w zastraszającym tempie. Nie dał rady przebarwieniom i plamom, jednak nie tego oczekuję od kremu. Wiem, że wiele osób nie poleca go do cer mieszanych, trądzikowych czy z tendencją do zaskórników, bo zawiera w swoim składzie parafinę. Mi ten składnik nie szkodzi, jednak jeśli ktoś ma złe doświadczenia z tym składnikiem, radzę rozważyć inny krem.
Bardzo podoba mi się opakowanie w formie metalowej tuby. Kojarzy mi się to z takimi aptecznymi kremami. Nie wiem czy wiesz, ale krem ten używany był, w momencie jego powstania, tylko na oddziałach dermatologicznych we Francji. Dopiero po jakimś czasie zagościł w domowych kosmetyczkach.
Jeden z lepszych kosmetyków.
Żel pod prysznic Yope o zapachu bzu i wanilii
Zapach maja i wiosny zamknięty w butelce. Bardzo lubię żele od Yope. Są wydajne i nie powodują dodatkowego przesuszenia mojej skóry. Niestety zapach nie utrzymuje się na skórze. Niemniej, kupiłam już inne wersje zapachowe: rabarbar i mandarynka.
Znasz któryś z kosmetyków?