[Z SZUFLADY]


Cześć!
Bardzo dziękuję za tak pozytywne przyjęcie tej serii. Dziękuję również za wszystkie wskazówki i uwagi. Co tydzień będę publikować kolejną część historii Klary. A dzisiaj zostawiam Was z jej kolejną historią.

Aby zapoznać się z poprzednią częścią [kliknij tutaj]

11 lat wcześniej
Sącząc przez słomkę niewymieszane latte, obserwowała zagubionych ludzi. Będąc świeżo upieczoną absolwentką liceum, obiecała sobie, że nigdy nie będzie ślepo błądzić pośród korporacyjnych korytarzy. Bo co to za radość z bycia sterowanym pionkiem, z boksu 4A?  Gdy radość z mnożących się na koncie pieniędzy mija, gdy okazuje się, że nie ma się czasu na wydawanie ich. A dalekie podróże, które kiedyś odprężały, teraz są smutnym echem delegacji.
Klara od małego szła pod prąd. Podczas zabaw z rówieśnikami nie raz udowadniała im, że nowe nie  znaczy gorsze. Przecież lepiej płacić pąkami kwiatów, a nie ich liśćmi – czyż nie? Nie potrzebowała oklasków, gdy osiągała swój cel. Dostając się do najlepszego liceum w mieście, w oczach rodziców była już światowej sławy chirurgiem. A ona chciała mieć po prostu święty spokój. Przecież i tak nie planowała iść na studia.
Na szczęście, dla niej, nigdy nie musiała ich o tym informować. Zginęli na chwilę przed jej osiemnastymi urodzinami. Zamieszkała z babcią, która przeżywając swoją drugą młodość, nie wtrącała się w jej pokręcone życie. Ważniejsze były dancingi i spotkania z nowymi miłościami.
Aby uczęszczać na korepetycje z angielskiego, musiała rozejrzeć się za jakąś pracą. Nigdy nie była wybitna w kwestii języków obcych. Chcąc startować w rekrutacji na stewardesę musiała pracować trzy razy bardziej niż inni.
*
Bar w którym pracowała, w okresie liceum, nigdy nie miał dużo klientów. Najczęściej byli to mężczyźni w średnim wieku, w przerażająco drogich garniturach. Zamawiali zawsze to samo – whisky z lodem, gdzie za kilka butelek tego trunku, Klara, mogłaby kupić kawalerkę, gdzieś na obrzeżach miasta.
Niektórzy przychodzili we wtorki, tuż po dziesiątej. Inni tylko w czwartki, chwilę przed zamknięciem. W weekendy najczęściej dobijali między sobą targów.
Dwunastego maja, w piątek, wszystko było inaczej.
Po raz kolejny urwała się ze szkoły, aby zarobić kilka dodatkowych stówek. Mając nadzieję, że za rok jej życie będzie toczyło się w chmurach, musiała schudnąć. Efekt diety białkowej przerósł jej najśmielsze oczekiwania. Nie dość, że wszystkie rzeczy z szafy wyglądały na niej jak worki pokutne, to faceci zaczęli zwracać na nią uwagę.
A może wszystko tkwiło w tej drogiej pomadce w kolorze czerwonego wina, na którą wydała pół wypłaty?
Tego dnia również użyła jej w swoim makijażu...

Ze wspomnień ostatniego miesiąca wyrwał ją delikatny pocałunek w szyję. Uśmiechnęła się pod nosem, nie odwracając głowy w kierunku jej towarzysza.
Znowu się spóźnił.
Będzie musiała zamówić przez niego kolejną kawę.
- O czym znowu myślisz? – usiadł obok niej, obejmując ją ramieniem.
Pachniał drogim whisky.


2 komentarze :

  1. Zaczynam się wczuwać w osobę Klary co oznacza że się wciągnęłam :D
    Super Kochana! Czekam na kolejny rozdział! <3

    OdpowiedzUsuń

Dziękuję za KAŻDY komentarz.
Proszę pamiętaj jednak, że wraz z pozostawieniem komentarza,zgadzasz się na przetwarzanie danych osobowych, wynika to z rozporządzeniem RODO.

Copyright © 2014 Lifestyle by Miritirllo , Blogger